czwartek, 31 lipca 2014

Kremlowska autarkia

Źródło zdjęcia
Konfrontacja wre. Zachód nie wygląda aby się miał cofać, ale Władimir Putin też nie chudnie w oczach, a przecież teoretycznie, ataki na wschodzie Ukrainy kosztowały go już ponad 100 mld dolarów, a do końca roku przewiduje się, że będzie to opiewać stratą połowy rocznego budżetu. Inna sprawa na ile tę groteskę pozwolą Rosji prowadzić jej finansowe rezerwy. Co mogło więc najbardziej podziałać do tej pory? Być może wykluczenie z Rady Europy i G8, ale na wnioski należałoby poczekać.

Na rekonwalescencję swoich czynów jednak i tak jest za późno. Oba podmioty stosunków międzynarodowych będą posuwać się dalej, z tym że zachodnie środki działania wyglądają na ograniczone, a przecież przy obecnej wizji odbudowy dawnego imperium, Kreml ma duże pole do popisu i śmiało może zadbać o „bezpieczeństwo” Rosjan mieszkających w Estonii, na Łotwie, Kazachstanie, Uzbekistanie, czy też na terenie Nadniestrza, którego kwestia etniczna wciąż zostaje nierozwiązana. 

Niezrozumiała brutalność wobec Ukrainy może mieć jednak inne podłoże, bo przecież nie chodzi tu o tamtejsze ziemie, które walorów niebywałych nie mają. Chodzi o jawny pokaz siły, a że najłatwiej to okazać agresją to inna sprawa. Polityka zawsze szła przed sprawami ekonomicznymi państw, bez względu na podjęte koszty. Rosjanie potwierdzili swoje imperialistyczne dążenia, ale nie sądzę, że ktokolwiek się ich przestraszył. Pan W. Putin wygląda dziś na ślepca, którego bezwzględności – owszem – przewidzieć nie można, ale przy braku ich racjonalnego doboru, śmiem twierdzić, że obawiać się ich konsekwencji też nie należy. Liczy się honor i wizerunek kraju. Nie wiem w jakim stopniu buduje go taką polityką, ale może to jakaś mutacja pierestrojki.

Obecnie trudno stwierdzić, kto bardziej straci na takim rozwoju sytuacji, chociaż skutki makroekonomiczne nie wydają się osiągnąć w niedalekiej przyszłości jakiegoś większego pułapu, no a przecież nie może być tak, że kremlowskie embarga nie odbiją się również na Rosji. Polacy jak na tradycyjnych malkontentów przystało już przewidują potknięcie branży spożywczej, nie wspominając tu o całym segmencie gazownictwa, ale na kaprysy Rosji byliśmy przecież zdani od zawsze, no nie?

Cóż, wszyscy wiemy jak kończył się taki polityczno-gospodarczy izolacjonizm w historii. Autarkia Niemiec po I wojnie światowej zrodziła przecież potęgę. Potrzeba matką wynalazków! Społeczno-polityczna presja jeszcze nigdy nie zdołała złamać ludzkiej determinacji, bo substytuty prędzej czy później znajdą się wszędzie. Ta kreatywność z pewnością zostanie pobudzona również u naszego sąsiada. Idąc za ciosem, być może Niemcy, mający pewne doświadczenie w tej dziedzinie nie prężą muskułów jak pozostałe państwa, bo wiedzą jak to się może dla wszystkich skończyć. Tymczasem na złość W. Putinowi i embargu – jedzmy jabłka! Może dużo to nie zmieni, ale to przecież honorowy pojedynek o prestiż.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -